Ogłoszenie

UWAGA! 1*- Dodaliśmy kategorię WYKŁADY, oraz KAZANIA życzymy miłego słuchania 2 -Dodaliśmy do forum kategorię świadectw z Misji z Krzyża Wielkopolskiego 2015 3 - ZAPRASZAMY DO DZIELENIA SIĘ ŚWIADECTWAMI

#1 2015-07-30 12:40:59

 patrykk144000

Nowy użytkownik

26289519
Zarejestrowany: 2010-12-15
Posty: 1
Punktów :   
Kościół: Zielonoświatkowy

Dziennik weterana

Krzyż Wielkopolski, dnia 30.07.15 r. (10 dni po misji w Krzyżu, późna godzina wieczorna)

Tego dnia postanowiłem ułożyć sobie w głowie myśli dotyczące ostatnio przebytej misji. W sumie już troszeczkę czasu minęło od jej zakończenia, ale wolałem poczekać, aż opadną emocję. Żeby jednak mój wywód nie okazał się nazbyt chaotyczną zbieraniną słów zacznę od początku – czyli od powiedzenia trochę o sobie. Muszę przyznać, że byłem już na niejednej misji. Niejedno na misjach przeżyłem. W niejednym Bóg mnie doświadczał. Zdarzyło mi się być zarówno uczestnikiem misji, jak i przeprowadzać takowe działania, czyli poznałem to zjawiska z obydwu stron. Muszę też przyznać, że ze mnie nie jest znowu taki stary weteran, bom młody w Panu i wiele misji jeszcze przede mną i  jeszcze  więcej muszę się nauczyć, o czym szczególnie przekonałem się  na ostatniej misji.
   
Mimo, że na misję jeżdżę już od 6 lat, czasami po dwa razy w roku, czyli licząc, było już ich z 10. Mając ich tyle za sobą przyznam, że ta ostatnia, a mianowicie ta w Krzyżu byłą dla mnie nie lada przeżyciem. Gwoli wyjaśnienia, na tej misji byłem jednym z głównodowodzących. Hmmm… nie chciał bym, aby ktokolwiek ten kto to przeczyta, pomyślał teraz, że napisałem, to tylko dlatego, aby jakoś podbudować swoją osobę. Wręcz przeciwnie! Być głównodowodzącym wcale nie jest takie kolorowe, ponieważ w chwili rozpoczęcia  misji, którą ma się przewodzić, nie ma czasu, w głowie,  na to, by w takowy sposób myśleć. Wtedy jest się na świeczniku, wtedy każdy Ciebie widzi i obserwuję, wtedy myśli się tylko o tym, żeby być jak najlepszym przykładem. Misja od strony przywódcy nie jest fajna również dlatego, że to od twoich decyzji i rozporządzeń zależy między innymi prawidłowy i przede wszystkim owocny przebieg misji A to dlatego, że już w miejscu układania jej plan, nie obędzie się bez dobrej relacji z Bogiem. Jeżeli osoba kierująca nie ma dobrej relacji z Bogiem i nie świeci, prędzej wspomnianym, przykładem, działa to mocno na niekorzyść misji. Całe szczęście, że nie zależy to tylko i wyłącznie od dowodzącego, ale również od jej uczestników i od samego generała, czyli Boga. Dlaczego „całe szczęście”? A to dlatego, że gdyby zależało to tylko i wyłącznie ode mnie, pewnie nie przebiegła by ona tak dobrze jak się ostatecznie okazało. Świadczy to też o tym, że Bóg przysłał pod moją rękę dobrych ludzi. Czy byli to ludzie idealni? Nie. Czy byli od razu w pełni przygotowani? Nie. Mieli oni jednak to czego nasz generał szuka najbardziej, mianowicie gorące serce do służby w jego szeregach. Z tym też sercem, weszli Oni  w czas prawdziwego szkolenia, jakim był tydzień postu i modlitwy. Z tego miejsca jako dowódca tej całej kompanii, muszę przyznać, że jestem z nich dumny, bo podejmowali niebywałą walkę, ponieważ wielu z Nich musiało przełamać w sobie nie jedną rzecz. Widząc ich starania i trud zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy, że dobrze ich tu mieć.  Piszę tak, ponieważ to ich zapał wielokrotnie mnie motywował. Czy zawsze byli pełni entuzjazmu? Nie. Czy zawsze robili wszystko tak jak mieli? Nie. Jednak w chwilach kiedy ja zawodziłem oni za mnie nadrabiali, w chwilach kiedy przysypiałem mnie budzili. W chwilach kiedy ktoś nawalił, inny starał się to nadrobić. Jednymi słowy DRUŻYNA, JEDNO CIAŁO, które gdy jakaś jego część zawodzi, reaguję, by ją przywrócić do ładu. Tak też prosperowaliśmy podczas drugiego tygodnia. Nie zawsze było kolorowo, nie zawsze był to czas pochwał, ale rzeczą jaką mogłem sam wyciągnąć z tej misji jest następujące stwierdzenie: nie ważne ile błędów popełnisz, ważne ile z nich naprawisz i skorygujesz. Dlatego też nie chciał bym by ktokolwiek pomyślał, że ta misja opływała w wiele cudownych chwil i jakieś olbrzymie fenomeny. Bo nie zupełnie tak było. Nie mogę też powiedzieć, że nie było sytuacji, które zaskakiwały, ponieważ wiele dobrych wieści mogliśmy usłyszeć i misja ostatecznie wydała duży owoc. Nie był to co prawda olbrzymi owoc, jak niektórzy by sobie mogli wyobrażać, ale jak dla Nas, jak na Kościół w Krzyżu, był naprawdę spory.

Na zakończeni tego wywodu powiem, że mnie osobiście dotknęło jedno. Ta rzecz to postawa naszych misjonarzy, ponieważ będąc liderem misji jedną z czynności jakie wykonywałem było obserwowanie osób, które miałem pod sobą i jak Oni wszyscy zachowali w pamięci mnóstwo przeżyć z rozmów z ludźmi, a główną rzeczą z której są dziś dumni to czas działania i owoc jaki zebrali, tak dla mnie szczególne było to co mogłem obserwować. To głownie Im, tym wszystkim przybyszom, którzy obecnie znajdują się w swoich kościołach, którzy są czasami w Nich jak cienie, zupełnie nie zauważalne przez swoje otoczeniu, zawdzięczam, to co obecnie mogę sam oglądać w swoim Kościele i jak wcześniej obserwowałem ich, tak teraz pozostaje mi obserwować i dbać o owoc, który po sobie zostawili.


Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego.

Offline

#2 2015-07-31 00:23:03

 Salvaste

Administrator

6879172
Skąd: Krzyż Wielkopolski
Zarejestrowany: 2010-07-19
Posty: 101
Punktów :   
Kościół: Zielonoświątkowy

Re: Dziennik weterana

Wszystko pięknie, tylko interpunkcja leży i kwiczy.


Albowiem mowa o Krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną lecz dla tych,
którzy dostępują zbawienia jest mocą Bożą.

Offline

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl